“Powiedziałeś: "Pojadę do innej ziemi, nad morze inne.Jakieś inne znajdzie się miasto, jakieś lepsze miejsce.Tu już wydany jest wyrok na wszystkie moje dążeniai pogrzebane leży, jak w grobie, moje serce.Niechby się umysł wreszcie podźwignął z odrętwienia.Tu, cokolwiek wzrokiem ogarnę,ruiny mego życia czarnewidzę, gdziem tyle lat przeżył, stracił, roztrwonił".Nowych nie znajdziesz krain ani innego morza.To miasto pójdzie za tobą. Zawsze w tych samych dzielnicachbędziesz krążył. W tych samych domach włosy ci posiwieją.Zawsze trafisz do tego miasta. Będziesz chodził po tych samych ulicach.Nie ma dla ciebie okrętu - nie ufaj próżnym nadziejom - nie ma drogi w inną stronę.Jakeś swoje życie roztrwoniłw tym ciasnym kącie, tak je w całym świecie roztrwoniłeś.”

Constantine P. Cavafy

Explore This Quote Further

Quote by Constantine P. Cavafy: “Powiedziałeś: "Pojadę do innej ziemi, nad morze … - Image 1

Similar quotes

“Zawsze szuka ratunku ten, komu świat runąłi potrzebna jest pomoc, bo pogubił nogi,a w dodatku nie widzi śniegu. Północ. Północ.Wszystko to prowokuje do tego stwierdzenia,które nocą z podwójną ostrością się jawi:jedni się nie spalają w tych samych płomieniach,które z innych tymczasem mogą pozostawićpołowę ich postaci zaledwie (...)”


“Benjamin Frankiln twierdził, że najlepszą definicją szaleństwa jest robienie w kółko tego samego i spodziewania się innych rezultatów. Ale mi się wydaje, że szleństwo to powtarzanie w kółko tego samego i spodziewanie się tych samych rezultatów.”


“myślę, że na pewno ciężko jest żyć samemu w miejscu, w którym ktoś nas opuścił. dobrze to rozumiem. lecz nie ma na świecie nic równie okrutnego, jak poczucie opuszczenia wywołane tym, że nie ma się na co czekać.”


“Dwa ciała w mroku! Nie bój się, nie!Wraz z tobą ginę w tym samym śnie -”


“W sobotę centrum miasta wygląda tak samo jak i w każdy inny dzień tygodnia. Jest tylko więcej pijanych; w knajpach i barach, autobusach i bramach - wszędzie unosi się zapach przetrawionego alkoholu. W sobotę miasto traci swoją pracowitą twarz - w sobotę miasto ma pijaną mordę”


“W małej jadalni, tuż obok, ujrzałem ojca, który chodził od jednej ściany do drugiej. Widać było, że jeszcze nie wypracował sobie odpowiedniej postawy, że nie był do końca gotów na tę okoliczność. Być może czekał, aż wydarzenia same się wyklarują, i że łatwiej mu będzie wtedy coś postanowić. Trwał tak, i stał jak nad przepaścią, niezdecydowany. Ludzie przechodzą od jednej sztuki do drugiej. W międzyczasie sztuka nie jest jeszcze gotowa, a ludzie nie potrafią dobrze jeszcze odróżnić jej zarysów, nie znają ról, jakie mają w niej odegrać, więc stoją tak, z opuszczonymi rękami, przed tym, co się dzieje na ich oczach, z instynktem złożonym jak parasol, poruszając się niezbornie, zredukowani do samych siebie, to znaczy, że zredukowani do nicości.”