“zaraz potem w różnych miejscach pastwiska pojawiły się drobne, jasne rozbłyski, cytrynowe punkciki. nadleciały robaczki świętojańskie, tak jak obiecywał ojciec. obserwowałam je z otwartymi ustami, nerwowo wycierając dłonie o sukienkę. miałam ochotę wybiec z autobusu, żeby się z nimi przywitać, tymczasem to one dołączyły do mnie. gromady maleńkich światełek wlatywały przez wybite okna i ożywiały ponure wnętrze wraku...”