“Nie pytaj próżno, bo nikt się nie dowie.Jaki nam koniec gotują bogowie,I babilońskich nie pytaj wróżbiarzy.Lepiej tak przyjąć wszystko, jak się zdarzy.A czy z rozkazu Jowisza ta zima,Co teraz wichrem wełny morskie wzdyma,Będzie ostatnia, czy też nam przysporzyLat jeszcze kilka tajny wyrok boży,Nie troszcz się o to i ... klaruj swe wina.Mknie rok za rokiem, jak jedna godzina.Wiec łap dzień każdy, a nie wierz ni trochęW złudnej przyszłości obietnice płoche.~Horacyprzeł.: Henryk Sienkiewicz”

Horace
Success Neutral

Explore This Quote Further

Quote by Horace: “Nie pytaj próżno, bo nikt się nie dowie.Jaki nam… - Image 1

Similar quotes

“Skoro nie mam nadziei, bym jeszcze powróciłSkoro nie mam nadzieiSkoro nie mam nadziei, bym wróciłDo pożądania zalet innych ludziNie usiłuję walczyć o te sprawy(Po cóż ma stary orzeł rozpościerać skrzydła?)Po cóż bym opłakiwałMiniona chwałę zwykłego królestwa?Skoro nie mam nadziei, abym jeszcze zaznałNiepewnej chwały określonej chwiliSkoro nie sądzęSkoro wiem, że nie zaznamPrawdziwej mocy, która przemijaSkoro nie mogę pićSkąd piją kwiaty drzew i źródła rzek, bo nic tam już nie maSkoro wiem, że czas jest zawsze czasem,A miejsce zawsze i jedynie miejscem,A co się dzieje, to się dzieje tylko jeden razI tylko w jednym miejscu,Cieszę się, że jest tak jak jestWyrzekam się uwielbianej twarzyI wyrzekam się głosuSkoro nie mogę mieć nadziei, bym jeszcze powróciłRaduję się, że mam coś stworzyćCo sprawiałoby radośćI modlę się do Boga o litość nad namiI modlę się, bym mógł zapomniećO sprawach, które ważę w sobie zbyt przytomnie,Zbytnio roztrząsamSkoro nie mam nadziei, bym jeszcze powróciłNiech mówią za mnie te słowaBo co się stało, już się nie stanieNiech sąd nad nami nie będzie zbyt srogiSkoro już skrzydła nie niosą mnie w przestrzeń,Tylko z wysiłkiem biją powietrzeTeraz już próżne, doszczętnie jałowe,Próżniejsze i bardziej jałowe niż wola,Ucz nas jak troszczyć się i jak nie troszczyćUcz nas cichości.Módl się z nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszejMódl się za nami teraz i w godzinę śmierci naszej.”


“Zimą wszyscy się zmieniają, robią się bardziej tępi czy co, w ogóle to ludzie i latem nie wywołują specjalnej chęci, by się z nimi zadawać, a zimą robią się po prostu niemożliwi, mężczyźni wbijają się w byle jakie przeraźliwie zielone kurtki, takie wielkie, wiesz, wielkie, przeraźliwie zielone kurtki, chodzą w nich całą zimę, jak nakręceni, i co im zrobisz, to wszystko zima, wszystko zima, latem nikogo nie zmusisz, żeby założył zieloną kurtkę, i to nie tylko dlatego, że latem w ogóle nikt nie nosi kurtki, tym bardziej zimowej, po prostu latem ludzie są jacyś prostsi, nawet do głowy im nie przyjdzie taka głupota – założyć na siebie wielką zieloną kurtkę i chodzić w niej po ulicy, zgroza.”


“Nie każdy ma takie życie, żeby nadawało się na dom dla niego, który będzie mógł dekorować coraz bogatszymi meblami wspomnień. Niektórzy mieszkają w hotelach, w niejednym hotelu. Lata zatrzaskują się za nimi jak drzwi hoteli - i jedyne, co im pozostaje, to odrobina odwagi, ale nikt ich nie żałuje.”


“Zresztą trudno mieć mi to za złe, przecież nie co dzień człowiek spotyka się z siłą nieczystą!-Tego jeszcze brakowało – przytaknął Azazello. - Gdyby się spotykał co dzień, to by było za dobrze!”


“Szepczę "żegnaj", lecz komu to przekazać, nie wiem,Bo przecież nie rozmawiam z martwą marą czy cieniem.On gdyby chciał przytaknąć, choćby głowę skłonić,W odpowiedzi nie poda nawet pustej dłoni.Ale w tym się już nowy zawiera element,bo przewagę nie głos ma, ale usta nieme,jak u ryby miarowo otwierane dlawydobycia w wydechu bezdźwięcznego "la".Akwarium, jak wiadomo, jest takim zaciszem,gdzie się nigdy piosenek i płaczu nie słyszy,gdzie ręka zawieszona i znieruchomiałazmienia własności - wkrótce płetwą by się stała.A więc do ciebie - która umiałaś pokonaćte mokre, wyciągnięte ku tobie ramionanereid z wód rodzimych - ja unosząc brewpiszę o tym, co może w żyłach zmrozić krew,że kondensat cierpienia i bólu przekroczyłpowierzchnię mózgu. Nie da się pamięci z oczuwykłuć. Za zamkniętymi ustami się piętrzyto cierpienie i krzyczy w rozpaczy do wnętrza.”


“-Co to ma znaczyć? - zawołał Woland. - Dlaczegoś sobie pozłocił wąsy? I po kiego diabła ci ta muszka, skoro nie masz nawet spodni?-Spodnie nie obowiązują kota, messer – niezmiernie z siebie zadowolony odpowiedział kocur. - Może polecisz mi, messer, włożyć jeszcze buty? Koty w butach występują jedynie w bajkach, messer. Ale czy zdarzyło ci się kiedykolwiek widzieć na balu kogoś, kto by nie był w muszce? Nie chciałbym znaleźć się w ośmieszającej sytuacji ani ryzykować, że zostanę wyrzucony za drzwi. Każdy przystraja się, jak może. Weź pod uwagę, messer, że to, co powiedziałem, odnosi się także do lorgnon!-Ale wąsy?...-Nie rozumiem – oschle zaprotestował kocur – dlaczego Azazello i Korowiow, goląc się dzisiaj, mogli się posypać białym pudrem, i w czym biały puder jest lepszy od złotego? Upudrowałem sobie wąsy, i to wszystko! Co innego, gdybym się ogolił! Ogolony kot to rzeczywiście shocking, zgoda, zawsze to przyznam. Ale w ogóle – głos kota zadrżał z obrazy – widzę, że robi się tu jakieś osobiste wycieczki pod moim adresem, widzę też, że staje przede mną poważny problem – czy aby powinienem iść na bal?”