“Dotknij mnie - pod palcami poczujesz rzep uschły,wilgoć wieczoru lub poranku, tętnokamieniołomu miasta, oddech stepowej pustki,tych, którzy już nie żyją, lecz których pamiętam.Dotknij mnie - a poczujesz pod czubkami palcówwszystko to, co istnieje poza mną, beze mnie,co nie wierzy mnie, mojej twarzy, memu paltu,wpisując nas w swój bilans zawsze po stronie ujemnej.”
“„– Będę czujny – westchnął. – Ale nie sądzę, żeby twój wytrawny gracz był w stanie mnie zaskoczyć. Nie po tym, co ja tu przeszedłem. Rzucili się na mnie szpiedzy, opadły wymierające gady i gronostaje. Nakarmiono mnie nie istniejącym kawiorem. Nie gustujące w mężczyznach nimfomanki podawały w wątpliwość moją męskość, groziły gwałtem na jeżu, straszyły ciążą, ba, nawet orgazmem, i to takim, któremu nie towarzyszą rytualne ruchy. Brrr... - Piłeś?”
“Szepczę "żegnaj", lecz komu to przekazać, nie wiem,Bo przecież nie rozmawiam z martwą marą czy cieniem.On gdyby chciał przytaknąć, choćby głowę skłonić,W odpowiedzi nie poda nawet pustej dłoni.Ale w tym się już nowy zawiera element,bo przewagę nie głos ma, ale usta nieme,jak u ryby miarowo otwierane dlawydobycia w wydechu bezdźwięcznego "la".Akwarium, jak wiadomo, jest takim zaciszem,gdzie się nigdy piosenek i płaczu nie słyszy,gdzie ręka zawieszona i znieruchomiałazmienia własności - wkrótce płetwą by się stała.A więc do ciebie - która umiałaś pokonaćte mokre, wyciągnięte ku tobie ramionanereid z wód rodzimych - ja unosząc brewpiszę o tym, co może w żyłach zmrozić krew,że kondensat cierpienia i bólu przekroczyłpowierzchnię mózgu. Nie da się pamięci z oczuwykłuć. Za zamkniętymi ustami się piętrzyto cierpienie i krzyczy w rozpaczy do wnętrza.”
“Zawsze szuka ratunku ten, komu świat runąłi potrzebna jest pomoc, bo pogubił nogi,a w dodatku nie widzi śniegu. Północ. Północ.Wszystko to prowokuje do tego stwierdzenia,które nocą z podwójną ostrością się jawi:jedni się nie spalają w tych samych płomieniach,które z innych tymczasem mogą pozostawićpołowę ich postaci zaledwie (...)”
“Kochany, nie obchodzą mnie następne pokolenia! Mnie chodzi o nas dwoje!- Jesteś buntownikiem tylko od pasa w dół - stwierdził”
“Jest dobrym człowiekiem, więc może łatwiej zniesie kontemplowanie swojego życia, niż ja bym to zniosła. Bo moja dobroć, jeśli istnieje, to tylko w tym, co robię, a nie we mnie samej.”
“Szkoda, że Cię tu nie ma. Zamieszkałem w punkcie,z którego mam za darmo rozległe widoki:gdziekolwiek stanąć na wystygłym gruncietej przypłaszczonej kropki, zawsze ponad głowąta sama mroźna próżniamilczy swą nałogowąodpowiedź. Klimat znośny, chociaż bywa różnie.Powietrze lepsze pewnie niż gdzie indziej.Są urozmaicenia: klucz żurawi, cieniepalm i wieżowców, grzmot, bufiasty obłok.Ale dosyć już o mnie. Powiedz, co u Ciebiesłychać, co można widzieć,gdy się jest Tobą.Szkoda, że Cię tu nie ma. Zawarłem się w chwilidumnej, że się rozrasta w nowotwór epoki;choć jak ją nazwą, co będą mówilio niej ci, co przewyższą nas o grubą warstwęgeologiczną stojącna naszym próchnie, łgarstwie,niezniszczalnym plastiku, doskonaląc swojąwłasną mieszankę śmiecia i rozpaczynie wiem. Jak zgniatacz złomu, sekunda ubijakolejny stopień, rosnący pod stopą.Ale dosyć już o mnie. Mów jak Tobie mijaczas-i czy czas coś znaczy,gdy się jest Tobą.Szkoda, że Cię tu nie ma. Zagłębiam się w ciele,w którym zaszyfrowane są tajne wyrokiśmierci lub dożywocia-co niewieleróżni się jedno z drugim w grząskim gruncie rzeczy,a jednak ta lekturawciąga mnie, niedorzecznykryminał krwi i grozy, powieść rzeka, któraswój mętny finał poznać mi pozwolidopiero, gdy i tak nie będę w stanie unieśćzamkniętych ciepłą dłonią zimnych powiek.Ale dosyć już o mnie. Mów jak Ty się czujeszz moim bólem-jak boliCiebie Twój człowiek.”