“Pociągła twarz o rysach lewantyńskich,dziobatą cerę ukrywają baczki;kiedy wyjmuje papierosa z paczki,bezbarwny pierścień nad palcu rozbłyskiemdwustuwatowym nagle wzrok poraża.Moja soczewka jest bardzo wrażliwa,mrużę więc oczy - i on się odzywa,krztusząc się dymem przy słowie "przepraszam".Styczeń na Krymie. Czarnomorski brzegzima odwiedza jakby dla zabawy:nawet nie może utrzymać się śniegna ostrych klingach wysokiej agawy.Świecą pustkami restauracje. Dymipaskudnie brudny ichtiozaur na redziei zalatuje laurami zgniłymi."Nalać wam tego paskudztwa?" "Nalejcie."A więc zmierzch, uśmiech i karafka. W mrokugdzieś w dali barman, zaciskając dłonie,jak młody delfin wznieca kręgi wokółfeluki chamsą po brzeg wypełnionej.Czworokąt okna. Żółtofiolet pyląodblaski garnków. Na tle ciemnej palmylecą śnieżynki. Zatrzymaj się chwilonie tyle piękna, co niepowtarzalna.”

Joseph Brodsky

Explore This Quote Further

Quote by Joseph Brodsky: “Pociągła twarz o rysach lewantyńskich,dziobatą c… - Image 1

Similar quotes

“Szepczę "żegnaj", lecz komu to przekazać, nie wiem,Bo przecież nie rozmawiam z martwą marą czy cieniem.On gdyby chciał przytaknąć, choćby głowę skłonić,W odpowiedzi nie poda nawet pustej dłoni.Ale w tym się już nowy zawiera element,bo przewagę nie głos ma, ale usta nieme,jak u ryby miarowo otwierane dlawydobycia w wydechu bezdźwięcznego "la".Akwarium, jak wiadomo, jest takim zaciszem,gdzie się nigdy piosenek i płaczu nie słyszy,gdzie ręka zawieszona i znieruchomiałazmienia własności - wkrótce płetwą by się stała.A więc do ciebie - która umiałaś pokonaćte mokre, wyciągnięte ku tobie ramionanereid z wód rodzimych - ja unosząc brewpiszę o tym, co może w żyłach zmrozić krew,że kondensat cierpienia i bólu przekroczyłpowierzchnię mózgu. Nie da się pamięci z oczuwykłuć. Za zamkniętymi ustami się piętrzyto cierpienie i krzyczy w rozpaczy do wnętrza.”


“Zawsze szuka ratunku ten, komu świat runąłi potrzebna jest pomoc, bo pogubił nogi,a w dodatku nie widzi śniegu. Północ. Północ.Wszystko to prowokuje do tego stwierdzenia,które nocą z podwójną ostrością się jawi:jedni się nie spalają w tych samych płomieniach,które z innych tymczasem mogą pozostawićpołowę ich postaci zaledwie (...)”


“- One się nie starzeją. (...) Kiedy jeszcze byłem sam na wyspie, obrazy ze snu stawały się coraz wyraźniejsze. W końcu wyskoczyły z moich myśli i wdarły się w tutejszą rzeczywistość. Nadal jednak pozostają fantazją. A fantazja ma tę cudowną moc, że to, co stworzy, na zawsze pozostaje młode i żywe. (...) Słyszałeś o Roszpunce, mój chłopcze?Pokręciłem głową.- Ale o Czerwonym Kapturku słyszałeś? Albo o Królewnie Śnieżce czy Jasiu i Małgosi? (...) Ile oni mają lat, jak myślisz? Sto? Może tysiąc? Są zarazem bardzo młodzi i bardzo starzy, ponieważ zrodzili się w wyobraźni ludzi. Nie, nie przypuszczam, by karzełki się zestrzały i posiwiały. Nawet stroje, które noszą, nie mają najmniejszego choćby zagniecenia. Inaczej jest z nami, zwykłymi śmiertelnikami. My się starzejemy i siwiejemy. To my się zdzieramy na strzępy i pewnego dnia odchodzimy. Z naszymi snami jest inaczej. One potrafią żyć w innych ludziach przez długi czas po naszym odejściu z tego świata.”


“rewolucja - to brzmi bardzo romantycznie, ale takim nie jest. rewolucja to krew, flaki i obłęd; to małe dzieci, które zabito, bo akurat wlazły pod nogi; małe dzieci, które nie są w stanie zrozumieć, co się tu, do kurwy nędzy, dzieje; to twoja dziwka, to twoja żona, której bagnetem rozpruto brzuch, a potem zgwałcono w dupę na twych oczach; to ludzie, którzy kiedyś śmiali się na filmach z Myszką Miki, a teraz torturują swych pobratymców, zanim się więc na to zdecydujesz, to wcześniej zastanów się, dokąd może zaprowadzić uniesienie i co z niego zostanie, gdy już będzie po wszystkim”


“Przytłumione stukanie dobiegające z zewnątrz przerywało ciszę, jakby coś chciało się dostać do środka, coś szarego, ponurego i bezkształtnego, coś smutniejszego niż smutek - odległe anonimowe wspomnienie, niekończąca się fala, która nadpływała i pragnęła odzyskać i pogrzebać to, co poprzednio przyniosła i porzuciła na wyspie - trochę człowiek, a trochę światło i myślenie.-Dobra noc na picie.-Tak... i zła, żeby być samemu.Ravic myślał przez chwilę.- Do tego wszyscy musieliśmy się przyzwyczaić - powiedział w końcu. - To, co nas kiedyś trzymało razem, zostało zniszczone. Rozsypaliśmy się niczym szklane paciorki z zerwanego sznura. Nic nie jest już trwałe. - Ponownie napełnił kieliszek. - Jako chłopiec przespałem kiedyś noc na łące. Było lato, niebo zupełnie bezchmurne. Zanim zasnąłem, widziałem Oriona, który stał ponad lasami na horyzoncie. Potem, w środku nocy, obudziłem się - i Orion stał nagle w górze nade mną. Nigdy nie zapomnę tego widoku. Wcześniej uczyłem się, że Ziemia jest planetą i się obraca, ale uczyłem się tego tak jak wielu rzeczy, o których czyta się tylko w książkach, i nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Wtedy po raz pierwszy poczułem, że naprawdę tak jest. Czułem, jak lecę bezszelestnie przez niesamowitą przestrzeń. Odczuwałem to bardzo mocno, wydawało mi się niemal, że muszę się trzymać, żeby nie wyrzuciła mnie siła odśrodkowa. Było tak pewnie dlatego, że obudzony z głębokiego snu, opuszczony przez pamięć i przyzwyczajenie, patrzyłem przez chwilę w ogromne przesunięte niebo. Ziemia przestała nagle być dla mnie trwałą podstawą - i od tamtej pory już nigdy się nią nie stała.”


“Jeśli założyć, że piękno jest taką dystrybucją światła, która najbardziej odpowiada naszej siatkówce, łza jest formą przyznania się do niemożności zatrzymania przez siatkówkę – a także przez sama łzę – tego piękna na stałe. Miłość, żeby to tak podsumować, ma prędkość światła; rozstanie – prędkość dźwięku”