“Wezwałam stroiciela. Po wyjęciu pierwszych klawiszy zobaczyliśmy grubą warstwę kurzu, pod którym leżało przedwojenne pięć groszy.Widocznie wpadły kiedyś między klawisze jak do skarbonki. Leżał tam także biały guzik od męskiej koszuli, celuloidowy, z tęczowym połyskiem. Musiał trzasnąć przy czyimś mankiecie - kiedy właściwie? w latach trzydziestych? czterdziestych? - gdy lewa ręka - ale czyja?brała akord w najniższym rejestrze.Jesienią trzydziestego dziewiątego roku, jak wiadomo przjechali do Warszawy obcy pianiści. Bylo ich wielu i wszyscy potrzebowali kwater wdobrej dzielnicy, umeblowanych, z wygodami, najchetniej wyposażonych w przyzwoite instrumenty. Poprzedni właściciele pianin zostali czym predzej wyrzuceni z domów a instrumenty przeszły na własność nowoprzybyłych. Po stłumieniu powstania, wywołanego przez pianistów miejscowych, przyjezdni pianiści wysadzili im w powietrze dom po domu, ulicę po ulicy. Wyczucie formy wcale im w tym nie przeszkadzało.”

Magdalena Tulli

Explore This Quote Further

Quote by Magdalena Tulli: “Wezwałam stroiciela. Po wyjęciu pierwszych klawi… - Image 1

Similar quotes

“Bohaterka tej historii chciałaby, żeby wojna i dla niej wreszcie się skończyła. Ale wojna, jeśli już się zacznie, nie ma końca. W każdym razie nie dla każdego. Generałowie podpiszą akt kapitulacji, w niebo wystrzelą kolorowe fajerwerki, szeregowcy upiją się ze szczęścia, że ocaleli. I do cywila. A dla cywili dalej trwa cicha, niewidoczna wojna. Wykrwawiają się w niej samotnie dzień po dniu, noc po nocy, rok po roku. Do końca swoich dni, a niektórzy znacznie dłużej. Wojna, jak masa upadłościowa, przechodzi na własność potomnych.”


“Moje kłopoty zaczęły się nie bardzo dramatycznie, od pomieszania języków.. Od początku należały do mnie dwa komplety słów. Były topierwsze w moim życiu słowa i nikt mnie nie ostrzegł, żeby z nimi uważać. Dwa światy, w których żyłam jednocześnie, nie stykały sięhoryzontami, ale skąd miałam o tym wiedzieć? Znałam tylko balansowanie między światami i nie miałam pojęcia, że inni żyją inaczej. Kiedy jużrozumiałam, że moje słowa należą do dwóch kompletów, one dalej mi się mieszały jak klocki z różnych pudełek, bo co innego wiedzieć, a coinnego utrzymywać porządek. Jedno pudełko dostałam od niego, drugie od niej. Gdyby częściej ze mna rozmawiali, pamiętałabym od kogo któryklocek.”


“Po pierwsze, jak wszyscy byłem pijany. Po drugie, nigdy wcześniej nie siedziałem za kierownicą (...). Mieliśmy po kilka promili, a na ulicy szklanka. Potwornie zimno i potwornie ślisko. Wiedziałem, że trzeba wcisnąć sprzęgło. (...) Słyszałem tylko, jak jadąc, zrywam karoserię. Następnie nie trafiłem w bramę. Dzwon.– Kurwa, teraz ja cię wiozę! – oznajmił Krzysiek.No to zawiózł, ale tylko do drugiej bramy, w którą przyładował z równym wdziękiem, z jakim ja walnąłem w pierwszą.– Krzysiek, nie umiesz jeździć. Zamiana!Czułem jednak, że dalej będzie już lepiej i że damy radę dojechać do Huty. Niestety, wypadaliśmy z drogi na najbliższym zakręcie i wjechaliśmy w sklep.”


“Zimą wszyscy się zmieniają, robią się bardziej tępi czy co, w ogóle to ludzie i latem nie wywołują specjalnej chęci, by się z nimi zadawać, a zimą robią się po prostu niemożliwi, mężczyźni wbijają się w byle jakie przeraźliwie zielone kurtki, takie wielkie, wiesz, wielkie, przeraźliwie zielone kurtki, chodzą w nich całą zimę, jak nakręceni, i co im zrobisz, to wszystko zima, wszystko zima, latem nikogo nie zmusisz, żeby założył zieloną kurtkę, i to nie tylko dlatego, że latem w ogóle nikt nie nosi kurtki, tym bardziej zimowej, po prostu latem ludzie są jacyś prostsi, nawet do głowy im nie przyjdzie taka głupota – założyć na siebie wielką zieloną kurtkę i chodzić w niej po ulicy, zgroza.”


“„Jedna z bomb wygięła i w klatce szympansa kraty, ale w ten sposób, że zdołał się przez nie przecisnąć na zewnątrz i poprzez ogrodzenie zoo na ulicę. [...] zachowywał się tak jak człowiek. [...] biegł na oślep. Gdy odłamek bomby urwał mu dłoń lewej ręki, trzymał okrwawiony kikut prawą i biegnąc na dwóch nogach krzyczał jak dziecko. Wpadł na tlejący asfalt, skakał po nim jak człowiek, zapalił się, upadł, skręcił w sobie i zwęglił.”


“- A pan czy wierzy w duchy - spytał prelegenta jeden ze słuchaczy.- Oczywiście, że nie - odparł prelegent, po czym z wolna rozpłynąłsię w powietrzu.”