“Wezwałam stroiciela. Po wyjęciu pierwszych klawiszy zobaczyliśmy grubą warstwę kurzu, pod którym leżało przedwojenne pięć groszy.Widocznie wpadły kiedyś między klawisze jak do skarbonki. Leżał tam także biały guzik od męskiej koszuli, celuloidowy, z tęczowym połyskiem. Musiał trzasnąć przy czyimś mankiecie - kiedy właściwie? w latach trzydziestych? czterdziestych? - gdy lewa ręka - ale czyja?brała akord w najniższym rejestrze.Jesienią trzydziestego dziewiątego roku, jak wiadomo przjechali do Warszawy obcy pianiści. Bylo ich wielu i wszyscy potrzebowali kwater wdobrej dzielnicy, umeblowanych, z wygodami, najchetniej wyposażonych w przyzwoite instrumenty. Poprzedni właściciele pianin zostali czym predzej wyrzuceni z domów a instrumenty przeszły na własność nowoprzybyłych. Po stłumieniu powstania, wywołanego przez pianistów miejscowych, przyjezdni pianiści wysadzili im w powietrze dom po domu, ulicę po ulicy. Wyczucie formy wcale im w tym nie przeszkadzało.”

Magdalena Tulli

Magdalena Tulli - “Wezwałam stroiciela. Po wyjęciu...” 1

Similar quotes

“Po pierwsze, jak wszyscy byłem pijany. Po drugie, nigdy wcześniej nie siedziałem za kierownicą (...). Mieliśmy po kilka promili, a na ulicy szklanka. Potwornie zimno i potwornie ślisko. Wiedziałem, że trzeba wcisnąć sprzęgło. (...) Słyszałem tylko, jak jadąc, zrywam karoserię. Następnie nie trafiłem w bramę. Dzwon.– Kurwa, teraz ja cię wiozę! – oznajmił Krzysiek.No to zawiózł, ale tylko do drugiej bramy, w którą przyładował z równym wdziękiem, z jakim ja walnąłem w pierwszą.– Krzysiek, nie umiesz jeździć. Zamiana!Czułem jednak, że dalej będzie już lepiej i że damy radę dojechać do Huty. Niestety, wypadaliśmy z drogi na najbliższym zakręcie i wjechaliśmy w sklep.”

Andrzej Iwan
Read more

“Zimą wszyscy się zmieniają, robią się bardziej tępi czy co, w ogóle to ludzie i latem nie wywołują specjalnej chęci, by się z nimi zadawać, a zimą robią się po prostu niemożliwi, mężczyźni wbijają się w byle jakie przeraźliwie zielone kurtki, takie wielkie, wiesz, wielkie, przeraźliwie zielone kurtki, chodzą w nich całą zimę, jak nakręceni, i co im zrobisz, to wszystko zima, wszystko zima, latem nikogo nie zmusisz, żeby założył zieloną kurtkę, i to nie tylko dlatego, że latem w ogóle nikt nie nosi kurtki, tym bardziej zimowej, po prostu latem ludzie są jacyś prostsi, nawet do głowy im nie przyjdzie taka głupota – założyć na siebie wielką zieloną kurtkę i chodzić w niej po ulicy, zgroza.”

Serhij Żadan
Read more

“„Jedna z bomb wygięła i w klatce szympansa kraty, ale w ten sposób, że zdołał się przez nie przecisnąć na zewnątrz i poprzez ogrodzenie zoo na ulicę. [...] zachowywał się tak jak człowiek. [...] biegł na oślep. Gdy odłamek bomby urwał mu dłoń lewej ręki, trzymał okrwawiony kikut prawą i biegnąc na dwóch nogach krzyczał jak dziecko. Wpadł na tlejący asfalt, skakał po nim jak człowiek, zapalił się, upadł, skręcił w sobie i zwęglił.”

Józef Mackiewicz
Read more

“- A pan czy wierzy w duchy - spytał prelegenta jeden ze słuchaczy.- Oczywiście, że nie - odparł prelegent, po czym z wolna rozpłynąłsię w powietrzu.”

Arkady Strugatsky
Read more

“Należymy do gatunku składającego słowa jak ryba ikrę, produkujemy więcej kultury, niż jesteśmy w stanie przetrawić. W ciągu ostatnich lat pedantycznie zwalczaliśmy graffiti na stacjach metra, a jednocześnie wydajemy miliony koron na budowę nowych bibliotek narodowych. Tymczasem zapis pamięci narodowej może przyjąć również formę graffiti. Nietzsche porównał człowieka przejedzonego kulturą do węża, który połknął zająca, a teraz drzemie w słońcu, nie będą w stanie się ruszyć. Czas epigramatów już minął. Na przystani w Bryggen w Bergen znaleziono niewielki kawałeczek drewna z takim oto napisem runicznym: Ingebjørg kochała mnie, kiedy byłem w Stavanger. Fakt ten musiał wywrzeć pewne wrażenie na autorze napisu, podobnie zresztą jak na czytelniku, żyjącym osiemset czy dziewięćset lat później. Dzisiaj oszczędny w słowach autor, chcąc uwiecznić jedną schadzkę z Ingebjørg, dorzuciłby do pamięci potomnych czerystustronicową powieść. Albo też zadręczyłby życie swoim współczesnym wpadającymi w ucho popularnymi piosenkami w stylu 'Nie ma jak z Ingebjørg, nie ma jak z Ingebjørg'. Paradoks polega na tym, że gdyby przez wszystkie osiemset lat napisano równie wiele powieści, jak w latach siedemdziesiątych, to nikt z nas nie byłby w stanie przebrnąć przez tak obfitą tradycję piśmiennictwa i nie dotarłby do prostej, lecz przyjemnej historii o Ingebjørg. (...) Namiętna historia miłośna została odarta ze wszystkiego aż do kości, lecz mimo to niesie za sobą mnóstwo konotacji. Ponadto pewnych rzeczy czytelnik może się domyślić. Dostał do ręki coś, nad czym dalej może pracować jego wyobraźnia. Po czterystustronicowej powieści trudno jest samemu coś wymyślić.”

Jostein Gaarder
Read more