“No cóż, ten, który kocha, powinien dzielić los tego, kogo kocha.”
“Ten, który kocha, powinien dzielić los tego, kogo kocha.”
“-Mam iść tam za nim? - ujmując cugle, niespokojnie zapytał mistrz.-Nie – odpowiedział mu Woland. - Po cóż iść za tropem tego, co się już skończyło?”
“-Proszę okazać legitymacje – powtórzyła obywatelka.-Ślicznotko moja... - zaczął tkliwie Korowiow.-Nie jestem ślicznotką – przerwała mu obywatelka.-O, jakże tego żałuję – rozczarowanym głosem powiedział Korowiow, a następnie mówił dalej. - No cóż, jeśli sobie pani tego nie życzy, to nie musi być pani ślicznotką, chociaż byłoby to nader przyjemne.”
“-Cóż ci polecił przekazać, niewolniku?-Nie jestem niewolnikiem – odpowiedział coraz bardziej rozwścieczony Mateusz Lewita. - Jestem jego uczniem.-Mówimy, jak zawsze, różnymi językami – powiedział Woland. - Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegają od tego zmianie, prawda?”
“Regent nader zręcznie wprasował się do autobusu, który na pełnym gazie pędził w kierunku placu Arbackiego, i umknął. Iwan, zgubiwszy jednego ze ściganych, całą swoją uwagę skoncentrował na kocurze i zobaczył, że dziwny ów kot podszedł do drzwi wagonu motorowego linii A, który stał na przystanku, bezczelnie odepchnął wrzeszczącą kobietę, chwycił za poręcz i nawet wykonał próbę wręczenia konduktorce dziesiątaka przez otwarte z powodu upału okno.Zachowanie się kota wstrząsnęło Iwanem do tego stopnia, że zastygł nieruchomo obok sklepu kolonialnego na rogu, i wtedy zdumiał się po raz drugi, i to znacznie silniej, tym razem za przyczyną konduktorki. Ta, skoro tylko zobaczyła włażącego do tramwaju kota, wrzasnęła, dygocąc z wściekłości:-Kotom nie wolno! Z kotami nie wolno! Psik! Wyłaź, bo zawołam milicjanta!Ani konduktorki, ani pasażerów nie zdziwiło to, co było najdziwniejsze – nie to więc, że kot pakuje się do tramwaju, to byłoby jeszcze pół biedy, ale to, że zamierza zapłacić za bilet!Kot okazał się zwierzakiem nie tylko wypłacalnym, ale także zdyscyplinowanym. Na pierwszy okrzyk konduktorki przerwał natarcie, opuścił stopień i pocierając monetą o wąsy, usiadł na przystanku. Ale gdy tylko konduktorka szarpnęła dzwonek i tramwaj ruszył, kocur postąpił tak, jak postąpiłby każdy, kogo wyrzucają z tramwaju, a kto mimo to jechać musi. Przeczekał, aż miną go wszystkie trzy wagony, po czym wskoczył na tylny zderzak ostatniego, łapą objął sterczącą nad zderzakiem gumową rurę i pojechał, zaoszczędziwszy w ten sposób dziesięć kopiejek.”
“Idzie o to, że człowiek, który w głębi siebie nie kryje niespodzianki, z reguły nie bywa interesujący.”