“-Tak – mówił dalej Korowiow – zdumiewających rzeczy można oczekiwać z cieplarni tego domu, jednoczącego pod swoim dachem kilka tysięcy pracowitych straceńców, którzy postanowili całe swoje życie poświęcić służbom Melpomeny, Polihymnii i Talii.”
“-Proszę okazać legitymacje – powtórzyła obywatelka.-Ślicznotko moja... - zaczął tkliwie Korowiow.-Nie jestem ślicznotką – przerwała mu obywatelka.-O, jakże tego żałuję – rozczarowanym głosem powiedział Korowiow, a następnie mówił dalej. - No cóż, jeśli sobie pani tego nie życzy, to nie musi być pani ślicznotką, chociaż byłoby to nader przyjemne.”
“-Ale pan nie jest Dostojewskim – powiedziała zbita z tropu przez Korowiowa obywatelka.-Skąd to można wiedzieć, skąd to można wiedzieć! - odrzekł Korowiow.-Dostojewski umarł – oświadczyła obywatelka, ale jakoś niezbyt pewnie.-Protestuję! - gorąco zawołał Behemot. - Dostojewski jest nieśmiertelny!”
“-No, więc ja wysłałem depeszę. I co dalej?Popławskiemu zawirowało w głowie, stracił władzę w rękach i nogach, wypuścił z ręki walizkę i opadł na krzesło naprzeciw kota.-Zdaje się, że zapytałem wyraźnie i po rosyjsku – surowo powiedział kot. - Co dalej?”
“-Tak, tak – powiedział doktor, odwrócił się do Iwana i dodał: - Dzień dobry!-Serwus, draniu! - głośno, z nienawiścią odpowiedział Iwan.Riuchin zmieszał się do tego stopnia, że nie ośmielił się nawet podnieść oczu na uprzejmego lekarza. Ale tamten ani trochę się nie obraził, tylko wprawnym ruchem zdjął okulary, rozchylił fartuch, włożył je do tylnej kieszeni spodni, a następnie zapytał Iwana:-Ile pan ma lat?-Idźcie wy wreszcie do wszystkich diabłów! - ordynarnie wrzasnął Iwan i odwrócił się.-Czemu pan się złości? Czy powiedziałem coś niegrzecznego?-Mam dwadzieścia trzy lata – powiedział ze wzburzeniem Iwan – i złożę na was wszystkich zażalenie. A już zwłaszcza na ciebie, ty gnido! - Riuchinem zajął się oddzielnie.-A z jakiego powodu chce pan składać zażalenie?-A z takiego, że mnie, zdrowego i normalnego człowieka, związana i przemocą przywieziono do domu wariatów! - gniewnie odpowiedział Iwan.”
“-Chcę, aby przestano podsuwać Friedzie tę chustkę, którą zadusiła swoje dziecko.Kocur wzniósł ślepia ku niebu, westchnął donośnie, ale nic nie powiedział, może dlatego, że przypomniał sobie o swoim pokiereszowanym uchu.-Ponieważ – uśmiechnąwszy się, zaczął mówić Woland – możliwość wzięcia przez panią łapówki od tej idiotki Friedy jest oczywiście najzupełniej wykluczona – nie dałoby się to przecież pogodzić z pani królewską godnością – doprawdy nie wiem, co mam począć. Mam chyba tylko jedno wyjście – zaopatrzyć się w szmaty i pozatykać nimi wszystkie szpary w ścianach mej sypialni.-Najzupełniej się z tobą zgadzam, messer – wmieszał się do rozmowy kocu – właśnie szmatami! - I rozdrażniony kot trzasnął łapą w stół.-Mówię o miłosierdziu – wyjaśnił swoje słowa Woland, nie spuszczając z Małgorzaty płomiennego oka. - Niekiedy najzupełniej nieoczekiwanie i zdradliwie wciska się ono w najmniejsze szczeliny. Dlatego właśnie mówiłem o szmatach...”
“-Cóż ci polecił przekazać, niewolniku?-Nie jestem niewolnikiem – odpowiedział coraz bardziej rozwścieczony Mateusz Lewita. - Jestem jego uczniem.-Mówimy, jak zawsze, różnymi językami – powiedział Woland. - Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegają od tego zmianie, prawda?”