“Kiedy tak siedzieliśmy obok siebie, ujrzałem w jej oczach coś, czego nigdy wcześniej nie widziałem. Moje usta zbliżyły się do jej ust. Zaczęliśmy się całować. Nie potrafię wam opisać, co wtedy czułem Zdawało mi się, jakby całe moje życie zawęziło się do jednej doskonałej chwili, wypełnionej radością w barwie róż.”
“Ja nigdy nie rozmawiam podczas utworu - przynajmniej podczas dobrego utworu. Kiedy słyszy się złą muzykę, zagłuszenie jej rozmową staje się niemal obowiązkiem.”
“Nie istnieje coś takiego, jak dobry wpływ, panie Gray. Każdy wpływ jest niemoralny - niemoralny z naukowego punktu widzenia.- Dlaczego?- Kiedy bowiem się na kogoś wpływa, daje mu się własną duszę. Taki człowiek nie ma już własnych myśli, nie płoną w nim jego własne namiętności. Własne cnoty nie są już dla niego realne. Także jego grzechy, jeśli w ogóle jest coś takiego, są zapożyczone. Staje się echem muzyki kogoś innego, aktorem odgrywającym rolę, która nie została dla niego napisana. Celem życia człowieka jest rozwijanie samego siebie. Doskonałe poznanie własnej natury - oto po co tu jesteśmy. W dzisiejszych czasach ludzie boją się samych siebie. Zapomnieli o najwyższym obowiązku, obowiązku, jaki każdy z nas ma wobec samego siebie. Oczywiście są miłosierni. Karmią głodnych i odziewają żebraków. Ale ich własne dusze są nagie i głodne. Nasza rasa utraciła całą odwagę. Może zresztą nie mieliśmy jej nigdy. Lęk przed społeczeństwem, które jest fundamentem moralności, i lęk przed Bogiem, który jest tajemnicą religii - one nami rządzą. A jednak (...) uważam, że gdyby choć jeden człowiek przeżył swe życie w pełni, nadał formę każdemu uczuciu, wyraził każdą myśl, zrealizował każde marzenie, uważam, że świat otrzymałby tak świeży impuls radości, że wyzbylibyśmy się wszystkich naszych średniowiecznych ułomności i powrócili do helleńskiego ideału - a może nawet do czegoś jeszcze doskonalszego i bogatszego niż ten ideał. Niestety, nawet najodważniejszy z nas boi się samego siebie. Tragicznym przedłużeniem okaleczeń, jakim poddają się dzicy, są szpecące nasze życie wyrzeczenia, które dodatkowo ściągają na nas karę. Każdy impuls, który usiłujemy w sobie zdusić, rozplenia się w naszym umyśle i zatruwa nas. Ciało, grzesząc, oczyszcza się poprzez działanie. Wtedy nie pozostaje nic, poza wspomnieniem przyjemności czy luksusem, jakim jest żal. Jedynym sposobem przezwyciężenia pokus jest uleganie im. Zacznij się opierać, a twa dusza rozchoruje się z tęsknoty za tym, czego sobie odmówiła, z pragnienia tego, co jej potworne prawa uczyniły potwornym i bezprawnym. Ktoś powiedział, że wielkie wydarzenia tego świata zachodzą w umyśle. W umyśle też - i tylko w nim - pojawiają się największe grzechy tego świata.”
“W małej jadalni, tuż obok, ujrzałem ojca, który chodził od jednej ściany do drugiej. Widać było, że jeszcze nie wypracował sobie odpowiedniej postawy, że nie był do końca gotów na tę okoliczność. Być może czekał, aż wydarzenia same się wyklarują, i że łatwiej mu będzie wtedy coś postanowić. Trwał tak, i stał jak nad przepaścią, niezdecydowany. Ludzie przechodzą od jednej sztuki do drugiej. W międzyczasie sztuka nie jest jeszcze gotowa, a ludzie nie potrafią dobrze jeszcze odróżnić jej zarysów, nie znają ról, jakie mają w niej odegrać, więc stoją tak, z opuszczonymi rękami, przed tym, co się dzieje na ich oczach, z instynktem złożonym jak parasol, poruszając się niezbornie, zredukowani do samych siebie, to znaczy, że zredukowani do nicości.”
“Chyba prawie każdy z nas czuwał kiedyś przed wschodem słońca, już to po jednej zowych bezsennych nocy, przyprawiającej nas niemal o zakochanie się w śmierci, już to pojednej z owych nocy lęku i szpetnych uciech, gdy przez komórki mózgu przeciągająmajaki, potworniejsze jeszcze od rzeczywistości, a ożywione tym intensywnym życiemutajonym we wszelkiej groteskowości, które nadaje również gotykowi trwałą siłę życiową,gdyż sztuka ta wydaje się przede wszystkim sztuką tych, których dusze zasępia chorobamarzenia. Z wolna białe palce wsuwają się przez firanki i zdają się drżeć. Niby czarne,fantastyczne postacie - nieme cienie pełzają po kątach pokoju i tam się układają. Nadworze słychać szelest ptaków w listowiu lub kroki ludzi idących do roboty albo jęki iwestchnienia wiatru, który zlatuje ze wzgórza i okrąża cichy dom, jakby się bał zbudzićśpiącego, a jednak musiał odwołać sen z jego fioletowej jaskini. Zasłona po zasłonie zcienkiej przejrzystej gazy z wolna się podnosi, rzeczy odzyskują kształty i barwy iwidzimy, jak nadchodzący dzień oddaje światu dawne jego oblicze. Blade zwierciadłaznów otrzymują swe życie odtwórcze. Wygasłe świece stoją, gdzie je pozostawiliśmy, aobok nich leży na wpół rozcięta książka, którą czytaliśmy, lub drutem opleciony kwiat,który nosiliśmy na balu, albo list, który obawialiśmy się przeczytać lub czytaliśmy zbytczęsto. Wszystko wydaje się nie zmienione. Ze złudnych cieni nocy wyłania sięprawdziwe, znane nam życie. Musimy je podjąć, gdzie zostało przerwane, i ogarnia nasuczucie straszne - uczucie konieczności zmuszającej do ciągłego zużywania sił w nużącymkole codziennych wydarzeń lub też porywa nas dzika tęsknota, by pewnego poranka oczynasze otworzyły się na świat, co w mroku na nowo został stworzony ku naszej radości, naświat, w którym rzeczy mają barwy i kształty nowe albo zmienione lub też kryją w sobienowe tajemnice; na świat, w którym przeszłość nie zajmowałaby wcale miejsce albobardzo mało, a w każdym razie nie w świadomej formie powinności czy skruchy, bonawet wspomnienie radości posiada swą gorycz jak wspomnienie rozkoszy - swój ból.”
“Czymże jest ludzka dusza? Jeśli można całe życie przeżyć, przestrzegając przykazań Kościoła i praw Mocarstwa, a w trudnej chwili okazać się tchórzem i człowiekiem małodusznym? Albo przeciwnie: żyć jak bydlę, a w jednej chwili zdobyć się na szlachetny czyn? Może do duszy przywiera wszystko, czego człowieka uczą, do czego starają się nakłonić? I tę skorupę, czasem stworzoną z błota, a czasem z różanych płatków, bierzemy za duszę? A dusza... ta prawdziwa... śpi sobie cichutko pod skorupą, dopóki życie nie potrząśnie nią tak, że odpada wierzchnia warstwa.”
“Przytłumione stukanie dobiegające z zewnątrz przerywało ciszę, jakby coś chciało się dostać do środka, coś szarego, ponurego i bezkształtnego, coś smutniejszego niż smutek - odległe anonimowe wspomnienie, niekończąca się fala, która nadpływała i pragnęła odzyskać i pogrzebać to, co poprzednio przyniosła i porzuciła na wyspie - trochę człowiek, a trochę światło i myślenie.-Dobra noc na picie.-Tak... i zła, żeby być samemu.Ravic myślał przez chwilę.- Do tego wszyscy musieliśmy się przyzwyczaić - powiedział w końcu. - To, co nas kiedyś trzymało razem, zostało zniszczone. Rozsypaliśmy się niczym szklane paciorki z zerwanego sznura. Nic nie jest już trwałe. - Ponownie napełnił kieliszek. - Jako chłopiec przespałem kiedyś noc na łące. Było lato, niebo zupełnie bezchmurne. Zanim zasnąłem, widziałem Oriona, który stał ponad lasami na horyzoncie. Potem, w środku nocy, obudziłem się - i Orion stał nagle w górze nade mną. Nigdy nie zapomnę tego widoku. Wcześniej uczyłem się, że Ziemia jest planetą i się obraca, ale uczyłem się tego tak jak wielu rzeczy, o których czyta się tylko w książkach, i nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Wtedy po raz pierwszy poczułem, że naprawdę tak jest. Czułem, jak lecę bezszelestnie przez niesamowitą przestrzeń. Odczuwałem to bardzo mocno, wydawało mi się niemal, że muszę się trzymać, żeby nie wyrzuciła mnie siła odśrodkowa. Było tak pewnie dlatego, że obudzony z głębokiego snu, opuszczony przez pamięć i przyzwyczajenie, patrzyłem przez chwilę w ogromne przesunięte niebo. Ziemia przestała nagle być dla mnie trwałą podstawą - i od tamtej pory już nigdy się nią nie stała.”