“Nie umiem jakoś wykrzesać w sobie nawet odrobiny zainteresowania dla sprawy oceny wartości dzieł sztuki [...]. Nałóg ten nie ma doprawdy nic wspólnego z istotnym przeżywaniem dzieła sztuki. Jest sprowadzaniem tej sztuki do jakiegoś absurdalnego rodzaju sportu [...]. [Ważne jest poszukiwanie] indywidualnego, niezależnego piękna, a nie - jego [utworu] "lepszości" lub "gorszości". Cała siła prawdziwego dzieła sztuki polega przecież na jego zdolności do niezależnego istnienia. Do istnienia w oderwaniu od wszystkiego innego, tak, jak istnieją żywe organizmy lub zjawiska natury.”

Witold Lutosławski

Explore This Quote Further

Quote by Witold Lutosławski: “Nie umiem jakoś wykrzesać w sobie nawet odrobiny… - Image 1

Similar quotes

“Uważam, że analiza jest właściwie sprawą uboczną. Wspaniale na to odpowiadają wielcy profesjonaliści, wielcy twórcy. Zapytano malarza: "Jak pan uzyskuje taką głębię w swoich błękitach?". "No, wyciskam tubę na paletę i rozrabiam ją". A Chagall, odpowiadając na pytanie: "Proszę pana, dlaczego pańskie krowy latają?", odpowiedział: "Nie wiem". Jest to wielka lekcja dla tych wszystkich, którzy nie potrafią się wyzwolić od analitycznego odbioru sztuki [...].”


“(…) jest naiwnością mniemanie, jakoby zachwyt nasz wobec dzieła sztuki z nas samych pochodził: że zachwyt ten w sporej mierze nie rodzi się z ludzi, ale między ludźmi, i jest to tak jakbyśmy wzajemnie zmuszali się do zachwytu (choć nikt „osobiście” nie jest zachwycony). / It is naive to believe that the admiration for a masterpiece is spontaneous. The admiration, to a great extent, is not born within people but between people, as if we forced each other to admire (while no one is “personally” enraptured). (Dziennik, 1956, XX, Wtorek I)”


“Nie mogę więc się skarżyć, jednak coś z życia wyciągnąłem, a że inni więcej, no cóż, zresztą kto ich wie, każdy tylko trajluje, przechwala się, że z tą, że ztamtą, a naprawdę bida z nędzą, wraca do domu, siada, buty zdejmuje, do łóżka się kładzie sam z sobą, więc po co tyle gadania, ja przynajmniej, wie pan, jak człowiek tak na sobie się skupi i zacznie sobie małe, nieznaczne przyjemnostki świadczyć, nie tylkozresztą erotyczne, bo na przykład, może się pan jak basza zabawić kuleczkami z chleba, przecieraniem binokli, ze dwa lata to uprawiałem, tu mnie głowę suszą sprawami rodzinnymi, biurowymi, polityką, a ja sobie binokle… otóż, mówię, co to ja chciałem, acha, pan nie ma pojęcia jak się od takich drobnostek ogromnieje, wprost nie do wiary, człowiek się rozrasta, swędzi pana pięta to jakby gdzieś daleko na Wołyniu, na kresach, zresztą ze swędzenia pięty też można mieć trochę satysfakcji, wszystko zależy odpodejścia, ujęcia intencji, panie, jeśli odcisk może boleć, to dlaczegożby nie miał i rozkoszy przysporzyć? A wsadzenie języka w zakamarki zębów? Co chciałem powiedzieć? Epikureizm, czyli rozkosznisium, może być dwojakie, bo primum dzik, bawół, lew, secundum pchełka, muszka, ergo w skali wielkiej i w skali małej, ale, jeśli w małej, topotrzebna jest zdolność mikroskopowania, dozyfikowania i właściwego podzielenia, lub rozczłonkowania, bo jedzenie karmelka możesz pan rozłożyć na etapy primum wąchanie secundum lizanie, tertium wsadzanie, quartum zabawki z językiem, ze ślinką, quintum wyplucie na rękę, przypatrzenie się, sextum rozpęknięcie za pomocą zęba, że poprzestanę na tych kilku etapach, ale, jak pan widzi, można już sobie jako tako poradzići bez dancingów, szampana, kolacyjek, kawioru, dekoltów, frufru, pończoszek, majteczek, biustów, wyprężeń, skotek hi, hi, hi, ojej, co pan, jak pan śmie, hihihi, hahaha, ;hochoch, yych, yych, z karczkiem. Ja przy kolacji sobie siedzę, z rodziną gawędzę, z lokatorami, a przecie i tak trochę paryskiego szantanu sobie po cichu wyskrobię. I niech mnie przyłapią! Tle, he, he, nie przyłapią! Cała rzecz polega na pewnego rodzaju wewnętrznymwymoszczeniu się rozkosznisiowym i przyjemnościowym z wachlarzami, z pióropuszami, w rodzaju Sułtana Selima Wspaniałego. Ważne są wystrzały artylerii. Oraz bicie w dzwony.Wstał, ukłonił się, zaśpiewał:Gdy się nie ma, co się lubiTo się lubi, co się ma!”


“Ile hałasu ludzie robią z powodu wierności. Nawet w miłości jest ona problemem czysto fizjologicznym. Z wolą nasza nie ma nic wspólnego. Młodzi ludzie chcieliby być wierni, ale nie są, starzy chcieliby byc niewierni, a nie mogą. Nic więcej na ten temat nie da się powiedzieć.”


“W małej jadalni, tuż obok, ujrzałem ojca, który chodził od jednej ściany do drugiej. Widać było, że jeszcze nie wypracował sobie odpowiedniej postawy, że nie był do końca gotów na tę okoliczność. Być może czekał, aż wydarzenia same się wyklarują, i że łatwiej mu będzie wtedy coś postanowić. Trwał tak, i stał jak nad przepaścią, niezdecydowany. Ludzie przechodzą od jednej sztuki do drugiej. W międzyczasie sztuka nie jest jeszcze gotowa, a ludzie nie potrafią dobrze jeszcze odróżnić jej zarysów, nie znają ról, jakie mają w niej odegrać, więc stoją tak, z opuszczonymi rękami, przed tym, co się dzieje na ich oczach, z instynktem złożonym jak parasol, poruszając się niezbornie, zredukowani do samych siebie, to znaczy, że zredukowani do nicości.”


“Człowiek jest panem przeciwieństw, dzięki niemu istnieją, a więc jest od nich dostojniejszy. Dostojniejszy od śmierci, zbyt dostojny dla niej, bo głowa jego jest wolna. Dostojniejszy od życia, zbyt dostojny dla niego, bo serce jego jest pobożne.[...] Nie dam śmierci panować nad mymi myślami! Bo na tym polega dobroć i miłość ludzka, na niczym innym. Śmierć jest wielką potęgą. Odkrywamy przed nią głowę i zbliżamy się do niej na palcach.[...] Rozum niemądrze wygląda wobec śmierci, bo jest jedynie cnotą, śmierć natomiast jest wolnością, ucieczką, bezkształtem i rozkoszą.[...] rozkoszą, a nie miłością. Śmierć i miłość: nie rymują się ze sobą, byłby to niesmaczny i fałszywy rym! Miłość przeciwstawia się śmierci, ona jedna, nie rozum; i jest mocniejsza od śmierci. Ona jedna, nie rozum, budzi dobre myśli.[...]Człowiek w imię dobroci i miłości nie powinien dać śmierci panować nad swoimi myślami. I z tym się budzę...”